O najnowszych doniesieniach w sprawie przebiegu katastrofy, które mogą rzucić zupełnie inne światło na śledztwo informuje „Polska The Times”. Gazeta ustaliła, że pracownicy wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj widząc na własne oczy jak gęsta mgła spowiła Smoleńsk zasugerowali załodze prezydenckiego samolotu lądowanie na lotnisku zapasowym. Piloci nie posłuchali ostrzeżeń, bo prezydencka delegacja śpieszyła się na uroczystości do Katynia.
Przeczytaj koniecznie: Pilot tupolewa musiał lądować, bo z lotnisk zapasowych nie było czym jechać do Katynia
O odlocie do Witebska czy Mińska nie mogło być mowy. Do katastrofy mogłoby nie dojść, gdyby załoga Tu-154M nie miała sojusznika w Moskwie. Zezwolenie na lądowanie zostało przesądzone po tajemniczych rozmowach na wieży. Z ustaleń „Polski The Times” wynika, że kontrolerzy kontaktowali się z wysokiej rangą urzędnikami w stolicy Rosji lub z funkcjonariuszami sił specjalnych. Potem dali zgodę na lądowanie.
Tę wersję mają potwierdzać nagraniach rozmów z wieży kontroli ruchu, które są analizowane przez specjalistów z Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której szefuje Jerzy Miller.
- To materiały zawierające bardzo dużo niezwykle wartościowych informacji - podkreśla w rozmowie z dziennikiem płk Edmund Klich, akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym w Moskwie, który już dziś wraca do Polski.
Klich potwierdza, że kontrolerzy kontaktowali się ośrodkiem nadrzędnym, ale nie chce zdradzić co to za ośrodek. Gazeta podejrzewa, że chodzi o kogoś z Moskwy lub Tweru, komu bezpośrednio podlega wojskowe lotnisko w Smoleńsku.
Patrz też: Rosyjscy kontrolerzy mogli być pijani!
Więcej
https://www.se.pl/wiadomosci/swiat/rosyjscy-kontrolerzy-mogli-byc-pijani-aa-js9f-Tt7k-tkoc.html
Jakie są nazwiska osób, z którymi rozmawiała wieża? - Wystąpiłem do MAK o ustalenie tożsamości oraz funkcji i roli tych osób w całym procesie podejmowania decyzji - powiedział Edmund Klich. Okazuje się bowiem, że w rozmowie używano pseudonimów.